wtorek, 12 marca 2013

Chapter I


*LOUIS*
- Mamo, ale ja nie chcę tam jechać!
- Louis, nie ma innej opcji. Wyjeżdżasz do ciotki i kropka. Przecież to nie koniec świata. Spędzisz trochę czasu z rodziną, a na znajomych przyjdzie jeszcze czas. Nie widziałeś się z nimi od dwóch lat, Lou.
- Może i tak, ale są wakacje! Miałem jechać na Wybrzeże i co?! I będę gnić w Holmes Chapel! Przecież ja mam osiemnaście lat, maaaamooooo. - wykłócałem się.
- Synku, skończyłam... Przyda Ci się to, zobaczysz. Może się zakochasz? Tam napewno są jakieś ładne dziewczyny. - przekonywała mnie rodzicielka. Gdybyś tylko wiedziała... - A właśnie, spotkałam ostatnio Twoją koleżankę z liceum, Noel? Tak, Noel. No więc rozmawiałam z nią i powiedziała, że zawsze jej się podobałeś. Zaprosiłam ją do nas, to bardzo miła dziewczyna.
- Co?! Czyś Ty zwariowała?! - krzyknąłem.
- Ale...
- Nie, mamo... Nie rozumiesz, że ja nie mam ochoty spotykać się z tą dziewczyną? Nie mam ochoty spotykać się z jakąkolwiek dziewczyną. Jesteś przecież moją matką, powinnaś to zauważyć.
- Louis, usiądź, porozmawiajmy. Nic z tego nie rozumiem. Wytłumacz mi, synku, proszę. - podeszła i pogłaskała mnie po plecach. Zaczęły mnie gryźć wyrzuty sumienia, nie potrzebnie tak na nią naskoczyłem.
- Przepraszam, mamuś. - wybąkałem.
- Nic nie szkodzi. A więc...?
- Mamo, ja... Nie jest mi łatwo mówić to Tobie, bo wiem, że zawsze chciałaś mieć cudowną synową i gromadkę wnuków, ale ja Ci tego nie dam. Nie mogę, bo ja...
- Synku, co chcesz powiedzieć?
- Mamo, ja jestem gejem. - wyszeptałem.
Nastała cisza. Mama wpatrywała się w swoje buty. Zaparło mi dech w piersiach, nie wiedziałem co robić. To musiał być dla niej cios. Wolałbym, aby na mnie nakrzyczała, kazała się wynosić, cokolwiek powiedziała. Ta cisza bolała bardziej, niż jakiekolwiek słowa.
- Jak długo? - wyszeptała.
- Mamuś, czy to ma znaczenie?
- Louis, powiedz... Jak długo?
- Ponad cztery lata. - szepnąłem. Znów cisza. Ta cholernie ciążąca mi cisza. To było straszne, chciałem mieć to za sobą.
- Synku, posłuchaj. Jestem Twoją matką, zawsze nią byłam i zawsze będę. To nie ważne, czy jesteś homoseksualistą, satanistą czy transwestytą, jesteś moim synem. Urodziłam Cię, wychowałam i jestem z Ciebie dumna. Kocham Cię takiego, jakim jesteś i nie chcę abyś się zmieniał. Wiem, że wychowałam Cię na godnego człowieka i wiem, że dasz sobie radę w życiu. Poradzisz sobie lepiej ode mnie, zobaczysz. I to nie ważne, czy będę mieć cudowną synową i wnuków, czy cudownego zięcia, który zajmie się Tobą lepiej niż jakakolwiek kobieta. To wszystko się nie będzie liczyć dopóki Ty nie będziesz szczęśliwy. Jeśli Ty będziesz wiedział, że osiągnąłeś wszystko co chciałeś i jesteś szczęśliwy, ja też będę. - zakończyła i pocałowała mnie w czoło. Radość płynęła z każdego skwarka mojego ciała i umysłu. Najważniejsze za mną - mama zaakceptowała fakt, że jej syn jest inny.
- Jesteś najwspanialszą mamą na świecie. Kocham Cię i dziękuje. - ucałowałem jej polik.
- Nie masz za co dziękować, dziecko. Ciesze się, że mi o tym powiedziałeś. - zaśmiała się. - To jak? Pojedziesz do Holmes Chapel?
- Muszę?
- Tak? Proszę, Louis.
- No dobrze. Miejmy nadzieje, że nie będzie tak źle.
*HARRY*
Wróciłem zmęczony z Londynu, gdzie imprezowałem przez cały tydzień. Przywitałem się z rodziną, wziąłem butelkę wody, którą od razu opróżniłem i ruszyłem do swojego pokoju, aby odespać nieprzespane noce w stolicy. Rzuciłem się na łóżko i już po chwili krążyłęm po krainie snu. Tego było mi trzeba.
***
Obudziłem się z okropnym bólem głowy, wstałem niechętnie zerkając na zegarek: 1.20 po południu. Przespałem cały poprzedni dzień i noc, no ładnie, Styles. Z dołu dobiegały krzyki, mieliśmy gości. Zeszedłem na dół, w salonie siedziała nasza sąsiadka z córkami i chłopakiem, którego wcześniej na oczy nie widziałem. Cóż, wyglądał na dosyć spokojnego, mniej więcej w moim wieku.
- Dzień Dobry. - przywitałem się. Córki Pani Horan od razu rzuciły się na mnie, przytulając. To było słodkie.
- Cześć, Harry. - odpowiedziała sąsiadka. To bardzo miła kobieta, po czterdziestce. Ma dwójkę córek i syna - Nialla, z którym się trzymam. - Poznajcie się. Harry, to mój siostrzeniec - Louis. Louis, to nasz sąsiad - Harry.
- Cześć. - wyciągnąłem w jego stronę dłoń.
- Hej. - odpowiedział i niechętnie uścisnął moją. A jednak nie będzie tak miło.
- Niall'a nie ma? - spytałem zdziwiony. Przyjaciel wrócił wczoraj razem ze mną.
- Odsypia po ubiegłym tygodniu. Musieliście nieźle się bawić, skoro spaliście tak długo. Następnym razem Lou pojedzie z Wami.
- Jeśli będzie chciał. - odezwał się chłopak.
- Mamo, jadę do sklepu, potrzebujesz czegoś? - spytałem. Mama przecząco kiwnęła głową. - A Pani, proszę pani?
- Nie, dziękuje, kochanie. - uśmiechnęła się.
Wyszedłem, wsiadłem w samochód i po chwili stałem pod sklepem. Kupiłem paczkę gum, dwa piwa: dla mnie i Nialla, chipsy i paluszki. Jak dla tego żarłoka to i tak za mało. Wsiadłem z powrotem do samochodu i pojechałem do domu. Gdy przekroczyłem jego próg, było cicho. Byliśmy sami. Odłożyłem kluczyki, przebrałem się i poszedłem do Niallera. Zapukałem do ich domu, otworzyła mi mała Jessica.
- Cześć Harry. Przyszedłeś do Nialla? Jest u siebie z Louisem. On jest bardzo miły. Lubię go, to mój kuzyn. A Ty co o nim myślisz? Fajny jest, co nie? - zagadała mnie.
- Tak, fajny. - odpowiedziałem. W zasadzie nie znam tego chłopaka, ale chciałem być miły dla małej. Ruszyłem po schodach i bez pukania wleciałem do pokoju blondyna. Siedzieli z Louisem i grali w gry na PS3. - No siema.
- O, siema, siema. - przywitał się ze mną Niall. Zobaczył reklamówkę, a oczy mu się zaświeciły. - Masz coś dla mnie? Masz, prawda?
- Oczywiście. Niall, czy kiedykolwiek ja, Harry Styles, przyszedłem do Ciebie bez jedzenia?
- Racja. A no tak... To jest Louis, Louis poz...
- My się znamy. - przerwałem mu. - Wcześniej nie wyglądałeś na chłopaka, któremu się tu podoba.
- Nie chciałem tu przyjeżdżać. - warknął. Wyciągnąłem dwa piwa i jedno podałem Niallowi, drugie sam otworzyłem.
- Sorry, kupiłem tylko dwa. - powiedziałem z uśmiechem.
- Nie ma sprawy, ja nie pije. - odpowiedział z tym samym wrednym uśmiechem co ja.
- Ty nie pijesz? - zaśmiał się Horan. - Serio? A na moich szesnastych urodzinach? Byłeś tak pijany, że musiałem zaprowadzić Cię do domu. Ale mieliśmy wtedy niezły ubaw.
- Ha, jasne. Ty miałeś ubaw, a ja cholernego kaca i okropny ból głowy. - również się zaśmiał. - Ostatnie co pamiętam na Twoich urodzinach to to, że trzymałeś mi głowę, gdy obrzygiwałem Ci łazienkę.
- Tak, widzisz jaki ja dobry? - zwrócił się do mnie. - A mówisz, że ja tylko jem, albo śpie. A kto pomógł kuzynowi w potrzebie? Oczywiście nie kto inny jak ja: Niall Horan.
- No widzisz, Chojraku. Kiedy wyjeżdżasz?
- Jutro.
- To Ty wyjeżdżasz? - spytał Louis.
- Tak, jadę na uczelnie.
- Czyli zostanę sam. Bosko.
- Harry się Tobą zajmie, prawda Harry?
- Jasne. - odpowiedziałem z niechęcią. - Dobra, spadam. Muszę załatwić parę spraw. Cześć!
Wyszedłem z domu Horana i ruszyłem do siebie.
*LOUIS*
***
Ten koleś działał mi na nerwy, ale był przystojny. Cholernie przystojny. Louis, co Ty wygadujesz?! Opanuj się. To, że ktoś ma ładną buźkę nic nie znaczy. Liczy się wnętrze. A ono było okropne. Był pewny siebie i zarozumiały. Jeszcze teraz Niall każe spędzić mi z nim czas? Proszę, wszystko tylko nie to. To przecież nic fajnego przebywać w towarzystwie osoby, której się nie cierpi. W zasadzie nie wiem dlaczego, ale nie polubiłem go. Fakt, nawet go nie znam, ale przecież pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Co z tego, że był idealny na zewnątrz, skoro jego wnętrze było zimne. A poza tym, najważniejsza rzecz: on nie jest gejem. Widać to na pierwszy rzut oka. Lubi pobawić się kobietą, a potem rzucić w kąt, niczym znudzoną zabawką. Cholera, Louis, o czym ty myślisz?! Przecież ja nie mógłbym zaprzyjaźnić się z kimś takim, a co dopiero mówić o związku? To już zupełnie nie możliwe. Wybiegam nie tylko za daleko w przyszłość, ale też moja wyobraźnia sięga dziś za daleko. Muszę wyrzucić tego chłopaka z mojej głowy, natychmiast. Najchętniej dałbym sobie teraz porządnego sierpowego za takie rozmyślenia. Postanowiłem zadzwonić do Liama. Jeden sygnał... drugi... trzeci... nic. Rozłączyłem się, wybrałem numer Nicole. Jeden sygnał... drugi sygnał... trzeci sygnał... Już chciałem się rozłączyć, gdy usłyszałem jej głos.
- Hej Louis. I jak tam?
- Hej. Jakoś leci. Poznałem jednego chłopaka, Harry'ego. Strasznie denerwujący człowiek, ale nie wiesz nawet jaki pociągający. Jejku, gdybym tylko...Boże co ja wygaduje?!
- Louis, wszystko w porządku? - zaśmiała się.
- Nie wiem, Nicki. Co u Was?
- Wszystko dobrze. Liam niedługo wraca, bo pojechał do Londynu pozałatwiać sprawy z uczelnią. A Ty? Gdzie się wybierasz po wakacjach?
- Nicole, nawet mi nie mów o uczelniach, studiach i szkołach. Są wakacje! Daj ludziom żyć i sama przestań zadręczać się problemami, ok?
- Ok, ok. Tylko pytam.
- Muszę kończyć, zadzwonię później, pa.
- Pa, Lou.
Poszedłem wziąć prysznic i położyłem się spać.
____________
JEŻELI KTOŚ CHCE BYĆ INFORMOWANY O KOLEJNYCH ROZDZIAŁACH PODAWAJCIE W KOM SWOJE NAZWY TT BĄDŹ GG. ♥

Wstęp.


Tytuł: Listen To Your Heart.


Bromance: Larry Stylinson (Harry Styles and Louis Tomlinson)


Opis: Louis wyjeżdża w odwiedziny do rodziny, do Holmes Chapel. W tym czasie Harry wraca z Londynu, gdzie zastaje nowego znajomego. Na początku żaden z nich nie ukazuje sympatii do drugiego. Sprawy nabierają obrotu, gdy chłopcy muszą spędzić cały dzień w swym towarzystwie, sprzątając gospodarstwo. Okazuje się, że mają ze sobą wiele wspólnego i wkrótce zaprzyjaźniają się. Na jaw wychodzi tajemnica Louisa, która zmienia wszystko. Chłopców zaczyna do siebie ciągnąć, co nie podoba się Harry'emu, jednak serce nie sługa. Jaki będzie finał tej histori? Czy Harry przekona się do prawdziwej miłości i otworzy swoje serce Louisowi, który czeka na ten moment?


UWAGI OD AUTORKI:
Louis w tej historii ma 18 lat, jak Harry. One Direction nie istnieje, jednakże ukażą się w niej postacie Liama, Zayna i Nialla.